Source text in English | Translation by Anna Bajor-Ciciliati (#13637) — Winner |
We're accustomed to glamour in London SE26: Kelly Brook and Jason Statham used to live above the dentist. But when Anouska Hempel's heels hit the cracked cement of the parking space outside my flat, it's hard not to think of those Picture Post photographs of royalty visiting bombed-out families during the second world war. Her mission in my modest tract of suburbia is, however, about more than offering sympathy. Hempel—the woman who invented the boutique hotel before it bore any such proprietary name—has come to give me information for which, judging by the spreads in interiors magazines and anxious postings on online DIY forums, half the property-owners in the Western world seem desperate: how to give an ordinary home the look and the vibe of a five-star, £750-a-night hotel suite. To Hempelise, in this case, a modest conversion flat formed from the middle slice of a three-storey Victorian semi. "You could do it," she says, casting an eye around my kitchen. "Anyone could do it. Absolutely no reason why not. But there has to be continuity between the rooms. A single idea must be followed through." She looks out wistfully over the fire escape. "And you'd have to buy the house next door, of course." That's a joke. I think. ... It's worth pausing, though, to consider the oddness of this impulse. The hotel room is an amnesiac space. We would be troubled if it bore any sign of a previous occupant, particularly as many of us go to hotels in order to do things we would not do at home. We expect a hotel room to be cleaned as thoroughly as if a corpse had just been hauled from the bed. (In some cases, this will actually have happened.) The domestic interior embodies the opposite idea: it is a repository of memories. The story of its inhabitants ought to be there in the photos on the mantelpiece, the pictures on the wall, the books on the shelves. If hotel rooms were people, they would be smiling lobotomy patients or plausible psychopaths. | W londyńskiej dzielnicy oznaczonej kodem SE26 jesteśmy przyzwyczajeni do splendoru – nad dentystą zwykli mieszkać Kelly Brook i Jason Statham. Niemniej, gdy słyszę stukot obcasów Anouski Hempel na popękanym cemencie parkingu przed moim mieszkaniem, trudno mi powstrzymać myśl o znanych z „Picture Post" zdjęciach z II wojny światowej, przedstawiających członków rodu królewskiego z wizytą u rodzin dotkniętych bombardowaniem. Misja Hempel w moich skromnych podmiejskich progach nie ogranicza się jednak do złożenia mi wyrazów współczucia. Kobieta ta – znana z tego, że wymyśliła hotel butikowy, kiedy nie istniało dlań jeszcze żadne określenie – przybyła, by udzielić mi informacji, która, jeśli wnioskować z rozkładówek magazynów wnętrzarskich i rozpaczliwych postów na internetowych forach dla majsterkowiczów, zdaje się niedościgłym obiektem marzeń połowy właścicieli nieruchomości w świecie zachodnim. Mianowicie: jak nadać przeciętnemu domostwu wygląd i klimat apartamentu w pięciogwiazdkowym hotelu, gdzie cena za noc wynosi 750 funtów. A w tym konkretnym wypadku – dokonać hempelizacji skromnego mieszkania będącego przeróbką środkowej kondygnacji trzypiętrowego domu wielorodzinnego z czasów wiktoriańskich. – Można by to zrobić – mówi Hempel, obrzucając moją kuchnię szybkim spojrzeniem. – Każdy by mógł. Nie widzę absolutnie żadnych przeszkód. Ale trzeba zachować ciągłość pomiędzy wszystkimi pomieszczeniami. I trzymać się jednej koncepcji. – Z namysłem spogląda w stronę wyjścia ewakuacyjnego. – No i oczywiście należałoby kupić sąsiedni dom. To był żart. Tak myślę. ... Warto jednak na chwilę się zatrzymać, by zważyć, jak dziwaczny jest to impuls. Pokój hotelowy to przestrzeń dotknięta amnezją. Nie czulibyśmy się dobrze, gdyby wykazywał jakiekolwiek ślady obecności poprzedniego gościa, zwłaszcza że wielu z nas wynajmuje pokój w hotelu po to, by robić w nim rzeczy, których nie robilibyśmy w domu. Oczekujemy więc, by sprzątany był z tak wielką dokładnością, jak gdyby właśnie wyciągnięto nieboszczyka z łóżka. (Co w niektórych wypadkach jest zresztą całkiem prawdopodobne.) Tymczasem wnętrze domowe przedstawia sobą zamysł wręcz odwrotny – jest to przechowalnia wspomnień. Zdjęcia na kominku, obrazy na ścianach i książki na półkach winny odzwierciedlać historię mieszkańców. Gdyby pokoje hotelowe mogły być ludźmi, byłyby uśmiechniętymi pacjentami po lobotomii albo psychopatami o wielkich zdolnościach perswazyjnych. |
Discussion about 11th ProZ.com translation contest: "Contemporary society" in English to Polish - Entry #13637 | |||||||||
---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|
Alexander Onishko Russian to English + ...
| |||||||||
|
Sign in to add a comment |
Moderator(s) of this forum | |
Lucia Leszinsky | [Call to this topic] |